Rozważania Wrześniowe

10 września •ROZWAŻANIA WRZEŚNIOWE•

Z Ewangelii według św. Mateusza

Inne ziarna padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je.  

Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.

Są jeszcze inni ludzie. Chrystus mówi o nich, że wprawdzie słuchają, „lecz troski doczesne i ułuda bogactwa przygłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne” Mogę bowiem z wielkim zainteresowaniem i radością w każdą niedzielę słuchać Ewangelii, ale zostaje ona wkrótce całkowicie przytłoczona przez doczesność. Właśnie na zasadzie zupełnie fałszywego przeciwstawienia: doczesne – wieczne, ludzkie – Boże. A przecież człowieczeństwo zostało nam dane jako droga do tego, co wieczne. Trzeba więc zapytać bardzo uczciwie: Czy płynie we mnie wewnętrzny, głęboki nurt porywający mnie nieustannie ku Bogu?

Tylko wtedy, gdy tak się dzieje, mogę spokojnie żyć doczesnością, bo na pewno troska o nią mnie nie przytłoczy. Mam bowiem przed sobą nieustannie ową niepodważalną perspektywę: żyję Bogiem! Żyję Nim, doświadczam Go, oddaję Mu całe serce już tu, na ziemi, i spodziewam się, że każdego dnia będę Go poznawać pełniej – a w momencie opuszczenia doczesności zobaczę Go twarzą w twarz. To mnie pociąga i umacnia. A wszystko, co stanowi trudną, wymagającą i zobowiązującą doczesność, nie jest żadną przeszkodą, lecz tylko nieodzownym sprawdzianem tej drogi.

Tym głębokim nurtem, który wciąż mnie umacnia, jest sam Bóg – źródło wody żywej. To On daje siłę i światło, aby doczesność odpowiednio zagospodarować, tak by nigdy żadna przyziemna troska mnie nie załamała. Albowiem to nie świat jest zły, tylko moje podejście do niego jest niewłaściwe. To nie rozmaite wymagania, trudy, obowiązki czy cierpienia są złem, ale to, że pozwalam się im przytłoczyć tak dalece, iż przestaję widzieć Boga i żyję w nieustannym lęku, a nie w radości. Jezus trafnie określa to ułudą bogactwa i innymi żądzami. To nie bogactwo samo w sobie jest złem, lecz uleganie jego ułudzie i podporządkowanie się rozmaitym żądzom. Wszystko zależy bowiem od tego, co dzieje się w sercu. Można wszak wiele posiadać, a żyć Bogiem i właściwie dysponować bogactwem. Można też dużo mieć, a chcieć coraz więcej i nie widzieć świata poza bogactwem, żyjąc w przekonaniu, że ono zastąpi wszystko. Jakże często także chrześcijanie powtarzają kłamstwo tego świata: pieniądze mogą wszystko! Jakby można było kupić za nie miłość, nadzieję, wiarę, przyjaźń czy wieczność. Oto ułuda bogactwa! Złudzenie, że ono jest w stanie zaspokoić głód serca!

Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną – pierwsze przykazanie ostrzega, by człowiek nie pokładał nadziei w znikomych rzeczach tego świata. Na tym bowiem zasadza się tragedia i klęska jego życia. Jedynie Bóg może wypełnić potrzebę serca i w pełni je zaspokoić. Biada, jeśli człowiek spodziewa się tego od innego człowieka albo od jakiejś rzeczy.

Obserwujemy dziś świat reklamy, który tak zaciekle walczy o nasze serca i portfele. Zmierzmy, ile serca już oddaliśmy. W ilu z tych „bogactw”, które nam oferują, pokładamy nadzieję, bo wydaje się nam, że kiedy je zdobędziemy, wtedy dopiero będziemy szczęśliwi. Każdy z nas słucha słowa Bożego zapewne już kilkanaście czy może nawet kilkadziesiąt lat… ale co z tego wynika? Zastanówmy się dzisiaj głęboko. Czy ono nas wyraźnie przemienia? Czy dojrzewamy do pełni bycia prawdziwymi uczniami Chrystusa?